Październik zaskoczył nie tylko ładniejszą pogodą i cieplejszą jesienią w Polsce, ale również silnym umocnieniem złotego do głównych walut, które było kontynuowane na początku listopada. W efekcie kurs EUR/PLN, który jeszcze na przełomie września i października atakował poziom 4,90 zł, wywołując powszechne obawy przed możliwością wzrostu do 5 zł, po Wszystkich Świętych wrócił poniżej 4,67 zł i był najniższy od połowy sierpnia. W tym samym czasie dolar potaniał z poziomu powyżej 5 zł do 4,64 zł na początku listopada, brytyjski funt z 5,62 zł do 5,33 zł, a szwajcarski frank z 5,13 zł pod koniec września do 4,71 zł.

Za tym niespodziewanym umocnieniem polskiej waluty, a przy okazji za wygaszeniem obaw związanych z brakiem wypłaty funduszy z Krajowego Planu Odbudowy (KPO), możliwym wstrzymaniem niektórych wypłat z funduszy europejskich i zbyt niskim w stosunku do inflacji poziomem stóp procentowych w Polsce, stała przede wszystkim silna poprawa nastrojów na globalnych rynkach finansowych i osłabienie amerykańskiego dolara. W dużej mierze przyczyniła się do tego... pogoda.

Cieplejszy niż zwykle październik w Europie i zapowiedź łagodnej zimy znacząco zmniejszył obawy przed kryzysem energetycznym (brakiem gazu i węgla). To automatycznie przełożyło się na mniejsze obawy przed inflacją i recesją, dając przysłowiowego kopa giełdom i potwierdzając wrześniowy zwrot w górę na rynku eurodolara. To właśnie na tej fali umocnił się złoty.

Dodatkowym pozytywnym impulsem dla złotego były rządowe zapowiedzi szukania oszczędności budżetowych i cięcia wydatków, czyli większej dyscypliny fiskalnej, której dotychczasowy brak był jednym z czynników ciążących walucie. Z rządu napłynęły też sygnały mogące sugerować, że spełni on swoje zobowiązania wobec Komisji Europejskiej, co w przyszłości może odblokować wypłatę środków z KPO.

Niewątpliwie ewentualna wypłata KPO wsparłaby złotego. A jeszcze mocniej zakończenie wojny w Ukrainie, które wywołałoby skokowe umocnienie polskiej waluty. Dziś trudno ocenić jakie są szanse na zaistnienie obu tych zdarzeń w 2023 roku. Można natomiast ocenić, że jeżeli znacząco nie zmieni się bilans ryzyk to 2023 roku kurs EUR/PLN pozostanie w szerokim przedziale 4,65-4,90 zł.

Lepsze perspektywy rysują się dla złotego w relacji do amerykańskiej waluty. A to za sprawą możliwej wzrostowej korekty notowań EUR/USD (w optymistycznym scenariuszu nawet zmiany trendu). W efekcie w przyszłym roku dolar może na trwałe zejść poniżej 4,70 zł i potanieć nawet do 4,40 zł.

Dużą niewiadomą pozostaje zachowanie brytyjskiego funta. Wszystko zależy od tego, czy nowemu brytyjskiemu rządowi uda się powstrzymać kryzys, który drąży tamtejszą gospodarkę. Jeżeli tak, to w przyszłym roku funt powinien kosztować bliżej 5,60-5,70 zł. W innym razie możliwe są spadki do 5,0-5,10 zł.

(Powyższy komentarz został opublikowany w Wiadomościach Turystycznych)